go to the site main content
Strona główna » Galeria

Galeria

GALERIA

Jan Stanisław Markiewicz

Kronikarz emigracyjnej codzienności
Drohobycz 1913 Londyn 1993

Trzy pudła na Brixton

Jean Marc de Bruel Debroglio jest londyńskim artystą sztuki ulicy. Kolekcjonuje przedmioty na niej porzucone nie ze względu na ich walory użytkowe. Interesuje go późniejsze wykorzystanie ich we własnej twórczości. W 1996 roku przechadza się po południowolondyńskiej dzielnicy Brixton. Natrafia na trzy pudła z papierami. Zauważa rozsypane obok stare zdjęcia. Jedno z pudełek zawiera listy i dokumenty. Trzy kursy rowerem i wszystko jest już w jego pełnym podobnych znalezisk domu. Przygląda się bliżej czarno-białym zdjęciom. Jest ich dwa, trzy tysiące, może więcej... Na niektórych, wśród nieznanych mu postaci, zauważa orły w koronie oraz dwudzielne, jasno-ciemne flagi. Domyśla się, że są biało-czerwone. Wie tylko tyle, że ma do czynienia z kolekcją starej fotografii polskiej społeczności. Lata – mniej więcej 1950., 1960. Na odwrocie zdjęć jedynie pieczątka: „J. S. Markiewicz, 67 Gayville Road, Battersea, SW11”. Pudełko z listami i dokumentami przekazuje polskim znajomym, z którymi jednak traci kontakt. Pozostałe dwa pudła lądują na ponad dziesięć lat na strychu.

W 2007 roku Jean Marc poznaje bliżej młodą sąsiadkę z New Cross Gate – Nicole Tattersall. Zaprasza ją do siebie na kolację i podczas rozmowy dowiaduje się, że dziewczyna jest w połowie Polką. W dzieciństwie chodziła do polskiej szkoły sobotniej, grała w teatrze dziecięcym w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym (POSK) i występowała w zespole tańców ludowych w klubie „Orła Białego” na Balham. Jean Marc przypomina sobie o zdjęciach. Znosi je ze strychu. Nicole na kolejnych fotografiach rozpoznaje najbardziej znane osobistości życia emigracyjnego w tym gen. Władysława Andersa. Chociaż – jak twierdzi – sporo wiedziała o życiu Polaków w Wielkiej Brytanii po wojnie, wielokrotnie była zdziwiona: „Jakież tu się odbywały niegdyś bale! Panie w pięknych kreacjach, panowie w smokingach. Czy o tym wiedzą dziś Brytyjczycy, a nawet Polacy będący tu od niedawna?”.

Nicole pracująca jako reasercher w firmie produkującej filmy dokumentalne od razu zdaje sobie sprawę z wartości niezwykłej kolekcji. Inicjuje szereg artykułów w prasie polskiej w Londynie, zarówno tej adresowanej do starej, jak i do nowej emigracji. Fotografie pozbawione są podpisów, ale Nicole wierzy, że żyją – jeśli nie bohaterowie tych zdjęć – to ich rodziny: „Mogliby się przecież rozpoznać” – mówi. Fotorafie „są takie prywatne, pełne emocji, pięknych, bardzo eleganckich kobiet. No i wielopokoleniowe. Na tych imprezach są całe rodziny, przyjaciele”. Odbyły się już dwie wystawy fotografii dorobku Markiewicza w polskich instytucjach w Londynie: w Instytucie i Muzeum im. Gen. Sikorskiego i w POSK-u. Przez dwa miesiące fotografie prezentowano także w Trestle Arts Base, centrum sztuk wizualnych teatru w St Albans. Trwają przygotowania do realizacji filmu dokumentalnego. Nicole dodaje: „Za każdym razem kiedy oglądamy te fotografie znajdujemy w nich coś nowego”.

Na czym polega największa wartość cudem uratowanego dla potomnych zbioru kilku tysięcy zdjęć?

Ważnym i jak dotąd zupełnie nie zbadanym elementem doświadczenia wychodźczego pozostaje życie codzienne. „Od piątku wieczór do niedzieli wieczór żyło się w świecie polskim. Wówczas wracały wszystkie stopnie i tytuły, zmieniała się skala. Tak funkcjonowała większość Polaków” – wspominał Zbigniew S. Siemaszko[1]. Codzienność brytyjska od poniedziałku do piątku to trudne najczęściej życie osobiste i zawodowe w obcym otoczeniu, w kraju, który w latach 1940 – 1960 nie nabrał jeszcze cech multikulturowości. Szkoła sobotnia i zbiórka harcerska dla dzieci, spotkania towarzyskie, tańce, loterie (i ich przygotowanie), a w niedzielę: polska msza, zawody sportowe, zebrania organizacyjne, grupowe wycieczki – takie wydarzenia wypełniały polską codzienność emigranta. Kronikarzem tej strony polskiego życia na obczyźnie był m. in. Jan Stanisław Markiewicz.

Prawnik – oficer – fotograf

Urodził się w Drohobyczu w 1913 roku. Ukończył prawo na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, nigdy jednak nie pracował jako prawnik lecz zatrudnił się w Banku Gospodarstwa Krajowego w Warszawie. Po wybuchu wojny przeszedł do Rumunii, a następnie przedostał się do Francji. Służył w 2 Dywizji Strzelców Pieszych w stopniu porucznika i został internowany w Szwajcarii. Po wojnie, prawdopodobnie poprzez 2 Korpus stacjonujący we Włoszech, który został stamtąd ewakuowany w 1946 roku – przybył do Wielkiej Brytanii. Miał szczęście, gdyż znalazła się tutaj prawie cała jego rodzina (bracia – siostra Maria pozostała we Lwowie). Tu spotkał znaną już ze Lwowa sprzed wojny z czasów młodości swą przyszłą żonę.

Kiedy przyjechał na Wyspę słabo mówił po angielsku (znał niemiecki). Podobnie jak wielu innych polskich inteligentów, oficerów rezerwy czy oficerów służby stałej, nie mógł w nowych, emigracyjnych warunkach wykorzystać swego wykształcenia. Musiał zdobyć nowy fach pozwalający na utrzymanie siebie i rodziny na obczyźnie. Jak dziesiątki tysięcy innych Polaków służących w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie (PSZ), którzy nie zdecydowali się na powrót do Polski Ludowej (rodzinny Lwów leżał zresztą poza jej granicami) najpewniej przeszedł Markiewicz przez Polski Korpus Przysposobienia i Rozmieszczenia (PKPR) – instytucję działającą w latach 1946-1949. Celem jej było pomóc demobilizowanym wojskowym wejść w cywilne życie w Wielkiej Brytanii. Wybrał kurs fotograficzny i został zawodowym fotografem. Z czasem kupił dom, gdzie otworzył studio i ten adres figuruje na pieczątkach odbijanych na odwrocie wykonanych przez niego zdjęć.

Obok Władysława Bednarskiego stał się najbardziej znanym i popularnym fotografem polskiego Londynu. W przeciwieństwie jednak do Bednarskiego, który raczej ograniczał się do oficjalnych okazji (jego archiwum złożono w Instytucie Sikorskiego), był Markiewicz kronikarzem wszystkich aspektów życia polskiego na Wychodźstwie i na tym polega unikalność jego kolekcji i chyba jej dotychczasowe niedocenienie. Fotografował nie tylko uroczystości związane z ważnymi instytucjami życia na emigracji – prezydenta Augusta Zalewskiego, rządu, gen. Władysława Andersa, Tomasza Arciszewskiego, gen. Tadeusza Bora Komorowskiego. Podobnych – najłatwiejszych do identyfikacji zdjęć – proporcjonalnie najmniej zachowało się w dostępnym zbiorze. Rejestrował przede wszystkim życie powszednie szarych reprezentantów emigracji niepodległościowej. Zarówno jego wymiar zbiorowy: akademie, występy dzieci i zespołów ludowych, bale i tańce, bankiety, spotkania koleżeńskie czy pikniki, jak i bardziej indywidualny: chrzciny, pierwsze komunie święte, śluby, wesela oraz inne uroczystości rodzinne. Jest także autorem zdjęć portretowych grup i osób odzwierciedlających różne sfery polskiej społeczności emigracyjnej. „Bardzo przyjemny pan, niedrogi” – wspominają państwo Maria i Zbigniew S. Siemaszkowie, których ślub w 1956 roku w Brompton Oratory został uwieczniony właśnie przez Markiewicza. „Skromny był, taktowny, taki delikatny jakiś. [...] Zawsze w muszce chodził” – powiedział reporterce londyńskiego tygodnika „Nowy Czas” podczas wystawy w Instytucie Sikorskiego „pan, który Markiewicza pamięta”.

Ciekawe, że Jan Markiewicz nie ograniczał się jedynie do polskiego środowiska, jakkolwiek według słów rodziny „Anglików fotografował mało”. Wpółpracował jednak z British Airways a przede wszystkim z włoskimi liniami AlItalia, Włoską Izbą Turystyczną, utrwalał także na kliszy wystawy włoskiej mody. Jest interesującym przedstawicielem sztuki reklamowej lat 1950-1960.

W 1964 otrzymał awans na kapitana, a w 1981 został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi. Jak wspomina rodzina, sam wyznaczył sobie termin przejścia na emeryturę „gdzieś w latach siedemdziesiątych”. Zmarł w 1993 roku i został pochowany na cmentarzu niedaleko Clapham Junction w południowym Londynie. Wtedy właśnie młodsza córka Ola, porządkując jego rzeczy pozostawione w studio odkryła stare zdjęcia, listy i dokumenty. Prawdopodobnie wtedy również – nie zdając sobie sprawy z ich wartości, reprezentując bardzo praktyczne i często spotykane w Londynie, pozbawione zbytnich sentymentów podejście – po prostu wyniosła je na ulicę.

Paweł Chojnacki

 

Korzystałem z relacji Nicole Tattersall i Jeana Marca de Bruel Debroglio oraz następujących artykułów autorstwa Elżbiety Sobolewskiej zamieszczonych w londyńskim tygodniku „Nowy Czas”: Emigracja w fotografiach Markiewicza, nr 42 (54) 19.10.2007,  Fotograf Markiewicz? Widywałem...,nr 45 (57), 9.11.2007, Kim byliśmy, jak żyliśmy?, nr 21 (86), 30.05.2008, Kadry z życia Markiewicza, nr 23 (88), 13.06.2008; a także – Roberta Małolepszego Jak w starym albumie, „Tydzień Polski” [„Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza”] nr 24, 15.06.2008 oraz Jarosława Sępka Polonia na odnalezionych fotografiach, „Cooltura” nr 45 (190), 10.11.2007. Skrócona wersja powyższego wstępu do Galerii wraz ze skromniejszym wyborem zdjęć ukazała się w Kwartalniku Historycznym „Karta” nr 58 (2009). 

Dziękujemy Nicole Tattersall za zgodę na zamieszczenie fotografii J. S. Markiewicza w naszej Galerii.

Już niedługo pokażemy więcej zdjęć tego autora opatrzonych historycznym komentarzem.

 


[1] Zbigniew S. Siemaszko. Rozmawia Paweł Chojnacki, „Tydzień Polski” nr 25, 2.07.2005.

 

 

 

Copyright 2010 Małe Dzieje, projekt i wykonanie Yellow-Lab